Toksyczny rodzic - kiedy nadchodzi czas, by odejść.

 Dziś, chciałabym podzielić się z Wami historią jednej z nas. Ta historia jest szczególna, gdyż dotyczy kobiety, która zdecydowała się na urwanie kontaktu z własnym ojcem. Dziś po upływie 10 lat odpowiada na pytania co było zapalnikiem do tego radykalnego kroku i czy było warto. Marta, bo tak ma na imię nasza bohaterka zgodziła się podzielić z nami swoją historią za co bardzo jej dziękuję.

AW:  "Odejście od osoby toksycznej osoby to jedna z najtrudniejszych lekcji w życiu". Tak brzmiał jeden z postów "Ciało zna odpowiedź", na który odpowiedziałaś. Czy Ciebie również to spotkało?

Człowiekiem toksycznym jest mój ojciec, zdecydowałam się na całkowite zerwanie kontaktów z nim ok 10 lat temu. To człowiek pełen żalu, gniewu, zazdrości, zawiści i niekontrolowanej agresji. Żadne półśrodki i kompromisy nie przynosiły poprawy. Zrobiłam to na przekór temu jak zostałam wychowana. To było cholernie trudne bo nikt mnie tego nie nauczył ani nikt nie pokazał mi, że można inaczej, że można postawić siebie na pierwszym miejscu. Nawet jeśli to jest rodzic. Sporo osób było zdziwionych - jak to z własnym ojcem zerwać kontakt? Ano można i czasami nie ma wyjścia.

AW: Jak sobie radziłaś z taką opinią zdziwionych, w ogóle ze społeczną oceną takiego zachowania, które nie jest ogólnie akceptowane i kojarzy się z niewdzięcznością? Czułaś, że musisz się komukolwiek z tego tłumaczyć?

Nie czułam potrzeby tłumaczenia się innym z tej decyzji. Dalsi znajomi byli nieco zszokowani ale dlatego, że nie zostali przeze mnie wtajemniczeni w powody zerwania kontaktu, a że sami mają dość pozytywne stosunki z rodzicami to ciężej było im zrozumieć, co musiało się wydarzyć, aby do tego doszło. Bliscy wiedzieli jaka jest moja sytuacja rodzinna i nie było to dla nich zaskoczeniem.

AW: Opowiesz coś więcej o swoim dzieciństwie? Jak zostałaś wychowana? Jak tata się wobec Ciebie zachowywał? Jak Cię traktował, a jak mama?

W moim domu była przemoc fizyczna, psychiczna, ekonomiczna, także seksualna. Skrzętnie to przed światem ukrywaliśmy. W towarzystwie mój ojciec zachowywał się zupełnie inaczej niż w domowej prywatności. Grał, a my miałyśmy tańczyć w rytm, który nadawał. Gdy dorastasz w takim domu to zachowania, które powinny być piętnowane i karane wydają się normalne. Kiedy byłam mała byłam przekonana, że tak jest w każdym domu. Nie dostałam od ojca poczucia bycia akceptowanym, przytulenia. Być może on nie został tego nauczony przez swoich rodziców i nie umiał dać tego, czego sam nie dostał. Zastraszał nas, bałyśmy się go. Nie panował nad emocjami, szczególnie po alkoholu wyrywał się do bicia. Jestem mu wdzięczna za jego pracowitość, zaradność, oszczędność. Nie można mu tych cech odmówić, ale wszystko co piękne dostałam od mamy, która od prawie 13 lat nie żyje. Miałam w niej cudowną przewodniczkę i przyjaciółkę. Byłyśmy sobie naprawdę bliskie. Wspierała mnie, broniła i to ona brała wszystkie ataki ojca na siebie. Nie była szczęśliwa w małżeństwie, ale nie zdecydowała się odejść.

 AW: Czy miałaś do niej kiedykolwiek o to żal? Że nie odeszła?

Kiedyś podjęła jedną próbę. Miałam wtedy 17 lat. Chciała się wyprowadzić i prosiła ojca o pomoc finansową w remoncie starego domu po jej rodzicach. Ojciec zgodził się, powiedział, że nas nie zatrzymuje. Bałam się tej zmiany, mama wtedy nie pracowała, ja miałam za chwilę maturę, moja siostra miała stałe zatrudnienie. Jak miałyśmy sobie wtedy poradzić? Nie wyobrażałam sobie wtedy tego, chciałam aby zostało po staremu, ale rozbudziło to we mnie nadzieję na nowe, inne życie. Mama szybko się z tego wycofała, błagała ojca na kolanach, żeby pozwolił nam zostać. Pozwolił. Wiesz co mnie najbardziej zdziwiło? Że ojciec w ogóle nie był zszokowany. Wyobraź sobie - właśnie rodzina, którą współtworzysz chce odejść, bo ma dość, a Ty nie pytasz dlaczego. Nie mam żalu o to, że to nie wyszło. Przypływ odwagi sprawił, że moja mama podjęła działanie, ale wystraszyła się czegoś. Nawet nie chcę myśleć ile energii i jak bardzo musiała się upokorzyć, aby paść na kolana i błagać, żeby pozwolił Nam zostać. 

AW: Nawet nie próbuję sobie wyobrażać jak to umocniło jego pozycję w Waszej rodzinie. A skąd Twoja ostateczna decyzja o zerwaniu kontaktu? Co zaważyło, że się na to zdecydowałaś?

Po śmierci mamy i wyprowadzce mojej siostry ojciec stawał się coraz bardziej dominujący w stosunku do mnie. Władza, którą miał nad drugim człowiekiem dawała mu siłę. Wszystko, co zrobiłam było krytykowane przez co wbił mi do głowy, że nigdy nie będę wystarczająco dobra taka, jaka jestem. Miał nową partnerkę i żeby jej zaimponować grał rolę wspaniałego ojca. Dla mnie to wszystko było chore, to całe udawanie przed światem, że jest dobrze. Coraz rzadziej bywałam w domu – nie miałam jeszcze pracy, więc gdy pozwalała pogoda siedziałam w parku i czytałam książki albo odwiedzałam koleżanki, jeździłam na cmentarz do mamy. Bolało mnie wszystko kiedy musiałam wrócić. Ojciec przeszedł na wcześniejszą emeryturę i całe dnie spędzał w domu. Zaczął zachowywać się coraz podlej – kupował jedzenie tylko dla siebie i chował je przede mną, twierdził że nie jest mi ono do niczego potrzebne; robił wyliczenia ile miesięcznie wydaje na moje utrzymanie, ale dodawał do tego koszty swoich zachcianek. W obecności mojej siostry i jej męża, będąc niezbyt trzeźwym, powiedział mi, że (tutaj zacytuję): „jestem człowiekiem o klasę niższym od niego” i jeśli skoro chciałam jeść to mogłam przyjść i go poprosić. Nigdy nie czułam się tak upokorzona, płakałam i nie wiedziałam jak mam się uratować, nie byłam w stanie nic powiedzieć. Siostra milczała, szwagier przyklaskiwał temu co mówił mój ojciec. Tego samego dnia spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i wyprowadziłam się.

 AW: Można powiedzieć, że te słowa były tym punktem zwrotnym w Twoim życiu? Czy miało to znaczenie, że powiedział je przy kimś obcym?

Tak, zdecydowanie te słowa przelały czarę goryczy. One mnie tak bardzo zabolały, pokazały mi prawdę, najgorszą, ale jednak prawdę. Mój ojciec często robił wiele pod publikę, a szczególnie gdy jeszcze pojawiał się alkohol. Być może był to kolejny popis z jego strony, a być może wiedział, że żadna osoba z tego grona mnie nie obroni. Zawsze jest łatwiej zaatakować w grupie, wtedy słyszysz słowa tylko od jednej osoby, ale masz wrażenie, że mówią wszyscy. Było przecież mnóstwo okazji do rozmowy w cztery oczy ale nigdy z żadnej nie skorzystał.

AW: Jak wyglądały początki po urwaniu kontaktu?

Nie było mi z początku łatwo, nie unosiłam się ze szczęścia nad ziemią. Było mi chwilami
smutno i ciężko Myślałam i wyobrażałam sobie, że będzie walczył o naszą relację, że
podejmie próbę kontaktu. Dawno temu wysłał mi wiadomość, że zachowuje się jak mała
dziewczynka, a jestem dorosłą kobietą. A ja uważam, że zachowałam się jak odpowiedzialny
dorosły i zabrałam swoje wewnętrzne dziecko z okropnego miejsca. Wiadomość, którą
kiedyś do mnie wysłał nie była w moim odczuciu chęcią odświeżenia relacji, tylko kolejną
próbą udowodnienia swojej wyższości i wpędzenia mnie w poczucie winy.  Ja nigdy nie
byłabym w tej relacji na równi, jak człowiek z człowiekiem, zawsze byłabym niżej a na to nie
ma mojej zgody.

AW: Kto Ci pokazał inną drogę? Kto Ci pomógł? Czy miałaś jakiekolwiek wsparcie w tym czasie? Psychologa, kogoś kto Cię rozumiał?

Mam i miałam wówczas ogromne wsparcie od mojego narzeczonego i jego rodziny. Zanim jeszcze sytuacja naprawdę się pogorszyła  zaproponowali mi przeprowadzkę do nich. Miałam dokąd pójść i to mnie uratowało. Zwierzałam się moje przyjaciółce, która miała niezwykły dar poprawia mi humoru, rozmowy z nią też dużo mi pomagały. Na profesjonalną terapię zdecydowałam się dopiero niedawno.

 AW: Czy ojciec szukał z Tobą kontaktu po wyprowadzce? Czy sama się z nim kontaktowałaś?

Dawno temu wysłał mi wiadomość, że zachowuje się jak mała dziewczynka, a jestem dorosłą kobietą. A ja uważam, że zachowałam się jak odpowiedzialny dorosły i zabrałam swoje wewnętrzne dziecko z okropnego miejsca. Po kolejnych kilku latach dowiedziałam się, że ojciec ma nowotwór. Po tym jak w strasznych męczarniach odchodziła przez tą chorobę moja mama postanowiłam go odwiedzić i sprawdzić jak się czuje. Chciałam zaoferować pomoc np.  przy dojazdach na leczenie. Zrobiłam mu nawet małe zakupy – kupiłam obiad z restauracji, owoce, soki. Stwierdził, że żadnej pomocy nie potrzebuje i zakupy też są zbędne, i tak nie zamierza ich jeść. Tak wyglądało nasze ostatnie spotkanie. Żałuję tylko, że wychodząc nie zabrałam ze sobą tego obiadu, bo to było naprawdę pyszne danie.

AW: Ciągle dziś wiele osób ma problem z rozróżnieniem, które zachowanie jest toksyczne, a które nie. Zwłaszcza jeśli chodzi o rodzica. Jak nauczyłaś się je rozróżniać?

Toksyczność w relacji przybiera różną postać – czasami bardzo łagodną. To duża mieszanka sprytu, manipulacji i znajomości czułych punktów drugiej osoby. Toksyczny człowiek jest bardzo przebiegły i wie kiedy uderzyć, a kiedy pogłaskać po głowie. Często mówił, że tylko on ze wszystkich ma życiową mądrość i jest panem świata. Kiedy byłam starsza i bywałam w domach moich znajomych to zauważyłam, że relacje rodzinne mogą wyglądać inaczej. Może być spokojnie, może być wspólne spędzanie czasu, rozmowy.

Teraz kiedy nie jestem pewna czy ktoś przekracza moje granice to słucham swojego ciała. Mam wtedy coś w rodzaju ukłucia, wewnętrznego zgrzytu, bliżej nieokreślonego dyskomfortu w okolicy brzucha. To dla mnie znak, że coś nie jest w porządku.

AW: Od kiedy i jak nauczyłaś się rozpoznawać znaki jakie daje Twoje ciało? Co wtedy robisz gdy czujesz, że coś jest nie tak?

Dopiero od niedawna. Przed pandemią w pracy miałam kontakt z osobą toksyczną. Wtedy już trochę interesowałam się psychosomatyką. Zaczęłam zauważać jak moje ciało reaguje na kontakt z tym człowiekiem. Jakie ogromne napięcie budowałam w ciele aby ochronić siebie przed atakiem. Próbowałam jakoś funkcjonować w tym układzie ale dostałam propozycję pracy w innym miejscu, więc odeszłam. Ogromnie ciekawe była dla mnie obserwacja samej siebie, co pojawia się w ciele i co pojawia się w głowie. Zauważyłam, że mam uczucie zapadania się w sobie gdy ktoś podnosi na mnie głos (tak jak w dzieciństwie), i że pierwsze „nie”, które pojawia się w mojej głowie jest tym właściwym. Mam już odwagę powiedzieć wtedy „mam inne zdanie”, „nie zgadzam się”, „spróbujmy inaczej”, „wystarczy” albo „muszę to przemyśleć, potrzebuję chwili”. Swój dyskomfort często maskowałam uśmiechem, chciałam aby wszyscy mnie lubili, jakby od tego zależało moje istnienie.

AW: A jak Twoje ciało czuło się w relacji z ojcem? Miałaś jakieś symptomy, choroby?

Niosłam ogromny ciężar na plecach, barkach. Dopiero po terapii, kilkunastu masażach zrzuciłam to co zbędne. Najciekawsze jest to, że dopiero gdy zrzuciłam ciężar zauważyłam, że on tam naprawdę, fizycznie był. Ulga, którą poczułam dała mi świadomość tego ciężaru. Wcześniej był on „normalny” dla mojego funkcjonowania. Mieszkając z ojcem często chorowałam na gardło - nie umiałam się obronić, słowa grzęzły mi w nim, strach wiązał tam supeł. Często bolała mnie głowa bo to się działo wokół mnie po prostu się w niej „nie mieściło”. Miałam płytki oddech i zamkniętą klatkę piersiową, często czułam kłucie - chroniłam się przed kolejnym zranieniem, nie ufałam mężczyznom, miałam zdradzone i zranione serce. Dużo w tym czasie spałam. Była to moja odpowiedź na stres. Mogłam przez chwilę oddać się marzeniom sennym. Im było gorzej tym częściej i dłużej spałam.

AW: Czy miałaś jakieś określone miejsce w tych marzeniach sennych w jakie się udawałaś?

 Nie miałam miejsc ale wyobrażałam sobie, że wiodę jakieś inne, niemal filmowe życie. Że wzbudzam podziw i zachwyt, że tańczę lub śpiewam przed publicznością, która mnie uwielbia. Miałam wielobarwne stroje, szalony makijaż. Szybko dzięki temu zasypiałam. 

AW: A jak teraz się czujesz? Jak zmieniło się Twoje ciało po dokonaniu tak odważnej zmiany?

Nie mam w sobie już tylu przytłaczających emocji więc do mojego ciała wróciła naturalna gracja w poruszaniu się. Już prawie wcale nie choruję na gardło, bardzo rzadko boli mnie głowa. Czuję się wolna i lekka. Widzę jak zmieniło się moje podejście do ciała i ruchu. Jak rozgościło się we mnie odpuszczenie, akceptacja, łagodność. Praktykuję od kilku lat jogę i prowadzę swoje zajęcia. Staram się to podejście przekazywać uczestnikom zajęć.  Nie muszę już uciekać, czuję się bezpiecznie, mam życie o którym zawsze marzyłam. Musiałam nauczyć się na nowo, że ja też jestem ważna i mój głos jest słyszany, moje uczucia się liczą. Że mam swoją godność i nie mogę pozwolić aby ktoś mnie niszczył. Zawalczyłam wtedy pierwszy raz o siebie, a tak naprawdę o swoje życie.

AW: Jak Twoje relacje z toksycznym rodzicem wpływały na relacje partnerskie? Czy w życiu prywatnym również wiązałaś się z toksykami? Co było dla Cię ważne u partnera? Jakie cechy?

Na szczęście nigdy nie związałam się z osoba toksyczną. Mój narzeczony jest najcudowniejszym prezentem od wszechświata dla mnie. Przy nim znalazłam wszystko czego szukałam w mężczyźnie. Jest wrażliwy, opiekuńczy, wspierający. Lubię mówić, że patrzymy lub idziemy we wspólnym kierunku. Mama mnie ostrzegała przed mężczyznami mówiąc, że wszyscy są tacy sami i chcą tylko jednego. W takim przekonaniu dorastałam, ale zawsze z nim dyskutowałam, pytałam – ale czy mój los jest przesądzony? Czy ja mam tutaj coś do powiedzenia? Wiem, że mama nie chciała, żebym podzieliła jej los i w dobrej wierze chroniła mnie tym ostrzeżeniem.

 AW: Co jest według Ciebie ważne przy wchodzeniu w relacje partnerskie? Na co zwracać uwagę aby uchronić się przed toksycznością?

Trudne pytanie. Myślę, że najważniejsze jest to co sami o sobie myślimy, czy szanujemy siebie, czy sami siebie wspieramy i akceptujemy, czy dajemy sobie prawo do wolności, prywatności, niezależności, szczęścia, własnego zdania. Wtedy możemy nie chcieć godzić się na pewne sytuacje w relacji partnerskiej, na nadużycia. Ale czasami tego trzeba się nauczyć, na to nigdy nie jest za późno, bo nikt nie rodzi się z fakultetem z pewności siebie i stawiania granic. 

AW: Co przez cały ten czas daje Ci siłę do życia i walki o siebie? 

Skoro jestem tutaj na tej ziemi to znaczy, że mam coś do zrobienia przede wszystkich dla i wobec siebie. Ja już nie muszę o nic walczyć, bo wszystko czego potrzebuję jest we mnie. Gdy bywa źle to pytam małej Marty w sobie czego jej w tej chwili potrzeba i daję jej to jako dorosła Marta.

Gdy byłam bardzo zdołowana sytuacją w domu to pojawiły się w moim życiu osoby, które wyciągnęły do mnie pomocną dłoń, ale to w dalszym ciągu zależało ode mnie czy ja z tej pomocy skorzystam czy nie, czy zgodzę się na cierpienie z lojalności wobec tego, że to jest mój rodzic? Czy podejmę ryzyko i opuszczę dom? To nie są łatwe decyzje.

AW: Czy kiedykolwiek żałowałaś tej decyzji?

Nie, nigdy nie żałowałam. Mogłabym żałować, że nie podjęłam jej wcześnie, ale wtedy radziłam sobie z takimi zasobami jakie miałam, a była nią strategia unikania i działania tak, aby jak najmniej dostać po głowie.

 AW: Co chciałabyś powiedzieć innym osobom, które nadal tkwią w toksycznych relacjach z rodzicem?

Że przyjdzie zmiana, prędzej czy później. Jedyne co trzeba sobie przemyśleć to czy otoczenie, w którym jestem stymuluje mnie do rozwoju, czy ja w nim wzrastam czy wręcz odwrotnie? Są różne historie, różni rodzice i jesteśmy w różnych momentach życia. Czasami jesteśmy zbyt mocno zależni od rodziców np. finansowo aby ograniczyć kontakt lub całkowicie go zerwać. Jeśli ktoś ma możliwości to powinien zasięgnąć rady psychologa, otoczyć się ludźmi, w których znajduje oparcie, siłę. Znaleźć pasję, coś tworzyć, w czymś pomagać innym, żeby poprawić własne poczucie sprawstwa.

AW: Pięknie dziękuję, że zechciałaś podzielić się z nami swoją historią!  

Twoja Asystentka w drodze do siebie

Chcesz lepiej siebie samą poznać? Zapraszam Cię w podróż w głąb siebie, w którą przygotowałam dla Ciebie specjalne narzędzie: Dziennik z podróży w głąb siebie, a w nim przewodni, notatnik do samoobserwacji oraz pytania, które już nie mogą się doczekać Twoich odpowiedzi. 

 

Komentarze

Najpopularniejsze wpisy